Przepis na Larendogorę (bo tak inaczej się ją nazywa) przez wiele stuleci owiany był tajemnicą. Legenda głosi, że recepturę wymyśliła królowa Węgier – Elżbieta.
To dzięki niej na długo zachowała młodość…
Woda Królowej Węgier, to nic innego jak nalewka na bazie rozmarynu i tymianku. Uważa się ją za pierwsze europejskie perfumy. Woda ta była nie tylko nośnikiem zapachu ale też cennym lekiem.
W późniejszych czasach zaczęto ją urozmaicać dodając miętę, szałwię, kwiat lawendy, majeranek, kwiat pomarańczy, cytrynę.
Wodę Królowej Węgier można przygotowywać w trzech formach:
– jako perfuma (które produkuje Pollena Aroma),
– jako wyciąg alkoholowy do stosowania wewnętrznego,
– jako wyciąg na bazie octu (jabłkowego, różanego, jeżynowego).
Mnie oczarowała wersja z octem.
Jest to moja trzecia woda. Dwie pierwsze przygotowywałam wiosną i latem , różniły się między sobą użytymi składnikami, ale efekt końcowy był za każdym razem rewelacyjny. Ta wersja zimowa nieco uboższa, bez lawendy, po tygodniu leżakowania zdobyłam jeszcze ładny nie pryskany tymianek i dorzuciłam .
Ocet (oczywiście bio) pięknie wyciąga wszystkie najcenniejsze składniki ziół i tak :
Rozmaryn – działa na skórę wzmacniająco, ściągająco, przeciw zapalnie, ujędrniająco ; poprawia krążenie, przyspiesza odnowę komórek, hamuje powstawanie zmarszczek .
Szałwia – działa na skórę ściągająco i oczyszczająco i tonująco
Tymianek – ma działanie przeciwbakteryjne i przeciwgrzybiczne, wpływa na lepsze ukrwienie skóry .
Mięta – działa odkażająco, orzeźwiająco
Róża – ma działanie zmiękczające, regenerujące, delikatnie wybielające .
Cytryna – ma działanie wybielające, wygładzające i przeciwbakteryjne .
To tak pokrótce o dobrodziejstwach, jakie dostarczymy naszej skórze przemywając ją tonikiem z Wody Królowej Elżbiety.
Ale dość pisania czas abyście sami mogli się przekonać o jego działaniu .
Najpierw woda, do jej zrobienia potrzeba:
- garści rozmarynu,
- garści szałwii,
- garści mięty,
- garści płatków róży,
- garści kwiatów lawendy (którą w wersji zimowej pominęłam),
- pół garści tymianku,
- skórkę z bio cytryny,
- ocet jabłkowy bio lub różany.
Zioła umieszczamy w słoiku lub naczyniu glinianym, lekko ugniatamy i zalewamy octem tak, aby całość była przykryta (w przeciwnym razie może pojawić się pleśń). Odstawiamy na dwa – trzy tygodnie, od czasu do czasu zaglądając, czy wszystko ok .
Po tym czasie przy pomocy gazy odcedzamy naszą wodę i gotowe:)
Płyn w zamkniętym słoiku przechowujemy w lodówce .
Do przygotowania toniku potrzebujemy :
- 60 ml naparu ziołowego (ja użyłam naparu z pokrzywy, skrzypu i przytuli właściwej),
- 40 ml naszej Wody Królowej Węgier,
- 5 ml gliceryny roślinnej.
Wszystko razem mieszamy i wlewamy do ciemnej butelki. Mój tonik przechowuję w łazience, dotychczas nie zdążył mi się zepsuć . Na początku może denerwować octowy zapach, ale chwilę po aplikacji ulatnia się, a efekty końcowe są warte wszystkiego:)
Cera po takim toniku jest ładnie rozjaśniona. Po bokach twarzy miałam blizny potrądzikowe – nie ma po nich śladu! Skóra zdaje się bardziej napięta, ładnie nawilżona.
Pozostałą część wody zużywam jako płukankę do włosów .
Na 1/2 litra wody duża łyżka stołowa naszej octowej mikstury, którą spłukujemy włosy po umyciu i pozostawiamy do wyschnięcia.
Włosy są błyszczące i ładnie się układają .
Najnowsze komentarze